Wszyscy budują, a my rozwalamy... Oto efekt majowego weekendu:) Jeszcze tylko kilka miesięcy i dołączymy do grona budujących... Myślałam że to wszystko trwa krócej, ale biurokrcja w naszym kraju gasi entuzjazm..
W końcu mamy komplet "papierków" gazownia w końcu się zlitowała i jesteśmy o krok do przodu. Teraz jeszcze odrolnienie i możemy składać wniosek o pozwolenie...
Z rozbiórką starego domu czekamy na "po świętach" - będziemy spalać kalorie:)
Do tej pory dzięi pomocy dziadka i jego Ursusa ( dla nie wtajemniczonych-traktor)udało się nam powywozić siano i słomę, pozbyć się wszystkich gratów z wnętrza a teraz tylko dach i ściany i będziemy mieć pole do popisu:)
Korzystając z okazji życzę wszystkim Wesołych Świąt:) - bo pewnie teraz sprzątnie, pieczenie i różne inne przyjemności zaprzątną mi głowę
Z zazdrością patrzę na postępy innych... u nas tak dobrze nie ma.
Okazało się że warunki z gazowni nadają się do kosza:/ twierdzą żę mamy gaz w działce...a nie mamy więc od nowa czekamy na warunki.
Ale zaczęliśmy w końcu działać z starym budynkiem, kury zostały oddane w dobre ręce, słoneczko przyświeciło i... nie wiedzieliśmy od czego zacząć.
Postanowiliśmy uprzątnąć "część mieszkalną". Na początku zaatakowały nas myszy które sobie mieszkały w styropianie którym były obite drzwi....ledwo uszłam z życiem
w sumie dobrze nam poszło, okna wyciągnięte, stare szafy też, ale to 1 procent z tego co trzeba zrobić...